PAPIER I ISTNIENIE WSZECHŚWIATA
Twórczość Andrzeja Prokopiuka jest zjawiskiem osobnym. Na tle środowiskowej kalejdoskopowej migotliwości pikturalno - treściwej, wobec teraźniejszej przekolorowanej, hałaśliwej, wstrząsanej sztucznymi konwulsjami pop - rzeczywistości postawa artysty z Inowrocławia uderza swą odmiennością. W formie niezwykle ascetycznej jak praktykujący mnich-artysta, świadomie i z wyboru odwracający się od doraźnej zewnętrzności świata, kieruje swe poszukiwania ku temu, co uniwersalne, duchowe, nieskończone, absolutne. Pytając o istotę bytu wskazuje na ukryty, idealny, porządek odwieczny. By to wyrazić szuka trudnej mowy przesłań własnych – czystej ontologii wizualnej. Wykonane z papierowej (?) materii pionowe prostokąty jego prac, tworzą poziome, pasowo rozwinięte całości. Jak w Japońskich tradycyjnych zwojach pionowych kakemono i poziomych makimono lub szukając bliższej parareli jak w uniesionych wertykalnie płasko-równinnych rozległościach pejzażu Kujaw białych i czarnych. Biel i czerń wyznacza u tego artysty granice rozważań o świetle i ciemności, o ciężkiej, nasyconej, ziemskiej materialności, o lekkości transparentnych, transcendentnych uniesień, o claritas i tenebris.
Między tymi walorowo-barwnymi biegunami zawiera się bogactwo najsubtelniejszych rozwiązań tonalnych uchwytnych dla wnikliwego, wytrawnego oka i umysłu. Uwagi szczególnej wymaga tworzywo konstytuujące istnienie tych prac. Początek to pylista materia organiczna otrzymywana przez długotrwałe, mozolne rozdrabnianie elementów świata „ręką ludzką uczynione”. Owa „materia prima” złączona następnie z „wodami stworzenia” staje się półpłynnym zaczynem, by dnia siódmego, po wyschnięciu przeistoczyć się w byt, przemyśleniem i czułymi dłońmi artysty, powołany do istnienia. Proces powstania, mający charakter czynności demiurgiczno-rytualnych równie ważny jak efekt finalny, procedura wybierania, wyważania części składowych, ich liczba i proporcje (kodowanie), jakości fakturowo - teksturowe powierzchni sprawiają, iż przy daleko posuniętej redukcji środków plastycznych wcale nie maleje ilość odczytań i kontekstów wizualno-znaczeniowych. Jeden z czołowych artystów minimal - artu Robert Morris pisał „…prostota formy nie oznacza wcale prostoty przeżycia artystycznego”.
I tak jest w istocie.
Dopiero spokojny, oczyszczony, monumentalny hieratyzm tych bezosobowych, ponadindywidualnych tworów jakby „ręką ludzką nieuczynionych” pozwala wnikać swobodnie, niekrępowanej niczym wyobraźni i czytać teksty niewidzialne wypisane na wielkich powierzchniach stronic Ontycznej Księgi artysty:
O ŚNIEŻNOBIAŁOŚCI „PANIS DEI”
O PRZEZROCZYSTEJ KRUCHOŚCI OPŁATKA
O BIELI KROCHMALONEGO OBRUSA
O JASNOŚCI TKANIN BIELONYCH NA SŁOŃCU
O ŻÓŁTOBIAŁEJ PRZEJRZYSTOŚCI WOSKU
O ZMATOWIAŁYM KRYSZTALE TAFLI LODOWYCH I POKRYW ŚNIEŻNYCH
O CIEPŁEJ, SZAREJ SZORSTKOŚCI WOJŁOKU
O SREBRNOSZAREJ DELIKATNOŚCI GNIAZD OWADZICH
O POROWATOŚCI CIEMNYCH I JASNYCH BIBUŁ – FILTRÓW CHŁONĄCYCH BRUD ŚWIATA
O ZMYSŁOWOŚCI PERGAMINU
O UROKLIWOŚCI PAPIERÓW CZERPANYCH
Ludwisarz zamienia roztopiony metal w przestrzenny, zastygły kształt dzwonu. Autor „Kodów” uprawia swoiste „ludwisarstwo” na płaszczyźnie. Wylewne, rozprowadzone, wyprasowane płynnie masy krzepną, formując pożądaną grubość i wielkość, pozostawiając przy tym widoczne fazy powstawania naturalnych spoin, szwów, warstw, obrzeży – zapis czasu rodzenia się pojedynczego elementu.
W wieloczęściowych zespołach prac o założeniu systemowo – kodowym występuje problem czasu jako związku zachodzącego między sekwencyjnym, przestrzennym, atemporalnym odbiorem dzieła.(Rozwinięte kadry brytów wymagają przesuwania się wzdłuż nich, obiegu wokół „awersu i rewersu”, w ostatnich propozycjach przemieszczania ruchem ósemkowym – faktycznym i mentalnym). Spokój, niematerialność, nieruchomość „Świętej Geometrii” Andrzeja Prokopiuka magnetyzująco prowadzą poza czas fizykalno – percepcyjny (opisany wyżej) ku odczuciom czasu trudnowyrażalnym – kontemplacyjno – ekstatycznym. Kiedy następuje stopienie się z rzeczywistością postrzeganą, gdy pobudzony, nasilony ogląd wiedzie do bycia ogarniętym wiecznością aż do wyjścia poza czas i przestrzeń w „wieczne teraz”. Takie wehikularne, wynoszące z materialnej doczesności właściwości mają pewne obszary kultury i sztuki (malarstwo chińskie, ikona, gotyk, abstrakcja medytacyjna, minimal – art., sztuka ziemi, wody i nieba itd.), świat rzeczy oraz natury(rozległość pustyni, bezmiar morza, bezkres równin, majestat szczytów górskich, gwiaździste niebo itd.)
Rudolf Otto w książce „Das Heilige”(Świętość) nazwał to odczuciem „numinosum” i wyróżnił bezpośrednie elementy „sztuki numiotycznej”, sztuki sakralnego trwania, poczucia nieogarniętej, niewyrażalnej tajemnicy.
W sztuce zachodu milczenie – ciszę, ciemność – półmrok oraz próżnię – pustkę przestrzenną wschodu. Wspominam o tym z dwóch powodów. Po pierwsze środki wyrażania numinosum w sztuce wyodrębnione przez niemieckiego religioznawcę są bardzo wyraźne w postawie i twórczości Andrzeja Prokopiuka, po wtóre on sam w tekście autorskim pisze wprost „…wolna płaszczyznowa materia staje się bytem samoistnym, noumenem, wartością autonomiczną”.
Przypomnijmy kategorie Rudolfa Otto:
Wzniosłość, magiczny urok, niecałkowita ciemność, milczenie, pustka. Dodajmy do nich dookreślenia odbiorcze prac artysty z kręgu numiotycznego:
bezruch, monumentalizm, hieratyczność, subtelność, statyka, klarowność, porządek, harmonia.
Są adekwatne i rozumiemy je. Wyjaśnienia wymaga natomiast „komponent wschodni” – próżnia i pustka przestrzenna.
Czy i jak „pusta” jest sztuka Andrzeja Prokopiuka?
Pójdźmy tropem filozoficzno – religijnej myśli dalekiego wschodu. Oto długi, ale wiele wyjaśniający cytat z książki mnicha buddyjskiego Tchih Nhat Hanha „Spokój to każdy z nas” z rozdziału „Sedno Praktyki”
„…Kartka papieru to wynik czy też kombinacja wielu elementów – nazwijmy je „elementami natury niepapierowej”, podobnie każda jednostka składa się z elementów natury niejednostkowej. Poeta wyraźnie dostrzeże w tej kartce unoszącą się chmurę. Bez chmury nie ma wody; bez wody nie rosną drzewa; a bez drzewa nie da się zrobić papieru. Czyli w kartce papieru zawarta jest chmura. Istnienie tej kartki zależy od istnienia chmury. Papier i chmura są sobie tak bliskie! Pomyślmy o innych sprawach – na przekład o słońcu. Słońce jest bardzo ważne, bez niego nie wyrósłby las ani my, ludzie. Słońce jest zatem potrzebne drwalowi, żeby mógł ścinać drzewa, a i drzewo potrzebuje słońca, jeśli ma być drzewem. Dlatego w tej kartce papieru widać słońce. Gdy wnikniemy głębiej, patrząc oczami bodhisattwów, oczami przebudzonych, zobaczymy, że jest tu nie tylko chmura i słońce, ale wszystko po trochu: pszenica, z której drwalowi upieczono chleb, ojciec drwala – wszystko zawiera się w tym kawałku papieru.
Sutra Avatamsaka stwierdza, że nie sposób wskazać choćby jednej rzeczy na świecie, która nie pozostawałaby w jakimś związku z tą kartką papieru. Mówimy, więc, że kartka składa się z elementów niepapierowych. Chmura, las, słońce – wszystko to są elementy niepapierowe. W papierze jest ich tyle, że jeśli je odeślemy, skąd przeszły (chmura znów wzbije się w niebo, słońce wchłonie swoje promienie, a drwal wróci do ojca), zostanie pusta kartka. A co zostawi po sobie tę pustkę? Odrębna tożsamość arkusza papieru, na którą składały się elementy z tożsamością tą nie związane, elementy niepapierowe; otóż jeśli je się usunie, papier stanie się naprawdę pusty, pozbawiony odrębnego „ja”. A ten rodzaj pustki oznacza, że papier jest pełen wszystkiego, wypełniony całym kosmosem. Istnienie tego arkusika dowodzi istnienia wszechświata.”
Wywód karkołomny. Dla współczesnego pragmatyczno – konsumpcyjno – rozrywkowego sposobu myślenia nie do pojęcia. A jednak – ten mnich pięknie i prawdziwie kładzie na poetyckich szalach tej samej wagi kartkę papieru (bryt) i kosmos uzyskując równowagę. A jednak – o bieli, którą wypełnia i, z której się wywodzi codzienność domowo – rodzinna równie pięknie pisze żona artysty Barbara:
Stanęłam pośród bieli.
Czuję się zawstydzona.
Zwielokrotnione, białe układy wydostaję ze mnie całe zło.
Jestem wobec nich bezbronna
Dziewiczość tych bieli wprowadza mnie w inny wymiar,
zdecydowanie lepszy w swej niezmierzonej dążności.
To dobry świat.
Chcę w nim być i z niego kosztować.
Ta biel przywołuje nastroje, być może wspomnienia.
To skrawki R A J Ó W, przez wielu z nas utraconych.
Położona na kołderce biała szata, zapalona gromniczna
świeca, zapach kadzideł. Biały opłatek z namaszczeniem
po raz pierwszy ofiarowany, welon rozwinięty u wrót świątyni.
Te i być może wiele innych obrazów jawią się.
Te obrazy „nieobrazy” wiszą, niczym naga prawda
O Tobie, o Mnie, o Nas
Misternie wplatany czas, ogrzewany ciepłem Twoich palców,
dotyk, uniesieni, pieszczota.
Białe kartony niczym „aniołowie dobra” otulają nas
Twoją wrażliwością.
Tylko porowatość powierzchni i faktura przypomina o tym,
że za oknami czyha Świat.
Stajemy po stronie poezji. Zaiste twórczość Andrzeja Prokopiuka to piękny, prawdziwy, dobry świat.
Bogdan Chmielewski
styczeń 2000